Tradycyjnie już odwiedziłem poznański Ogród Botaniczny UAM. Dla celów fotograficznych wybrałem wczoraj godziny rozpogodzenia. Na podstawie szczegółowej prognozy pogody.
Tegoroczny luty jakby cieplejszy, a przynajmniej jest tak od kilku dni. Nic dziwnego, że w Botaniku sporo pracowników robiło przedwiosenne porządki. Pierwsza oznaka przedwiośnia.
Zaskoczenie, co dzieje się w przyrodzie.
Styczniowe odmiany ciemierników białych na ogół przekwitały. Znalazłem jednak takie „ukryte”, w alpinarium.

Podobnie kończy się kwitnienie oczaru omszonego. Sporo jeszcze kwiecia, ale już raczej przeszedł jego czas.

Za to oczar japoński cały obsypany żółtym kwieciem. Oryginalny widok krzewu i kształty kwiatów.


Także sporo kwiatów na krzewie jaśminu nagokwiatowego. Popatrywałem, czy jak w jednym z poprzednich lat, nie wygramoli się z zeschłego listowia motyl cytrynek. Na razie, nie. Za wcześnie.

Pierwszy raz w tym roku widać było rozkwitające przebiśniegi. Na razie nieśmiało.

Również pierwszy raz zażółciły się ranniki zimowe. Zmieniłbym ich nazwę na ranniki wiosenne. Maluteńkie, ale cieszą.

Rosną bazie różnych rodzajów, ale jedne tylko miały kotki.

Podobne do nich, tzn. w cieplutkim futerku, kwiaty magnolii. Na ten czas puchacieją, a niektóre lekko się rozchylają. Może zakwitną w marcu.

Kwiatostany olchy czarnej.

Ponownie tej zimy zakwitała forsycja japońska. Ma zdolności.

Na znanym mi różaneczniku widać rozwijające się pąki.

Jeszcze porosty. Nie są to kwiaty.
Dowiedziałem się, że na polskiej Stacji Polarnej na Spitsbergenie było tego niemało.

Miłego piątku.