Nadchodzące gorące dni przypomniały mi historię sprzed lat, kiedy wyjechaliśmy na wakacje w Świętokrzyskie. W czasie upałów mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do Sandomierza.
Trzydzieści kilka stopni w cieniu. Potrzebny był pomysł.
Pomyślałem, trzeba znaleźć chłodniejsze miejsca i te pozwiedzać.
Najpierw przeszliśmy przez Bramę Opatowską. Ma styl gotycki, a jej rodowód sięga XIV wieku.
Nie weszliśmy na taras widokowy znajdujący się wysoko na Bramie z pięknymi widokami na miasto. Cóż, gorąco. Uff.

Stare mury przez krótki czas przyciągały uwagę.

Sandomierski Rynek z pięknym Ratuszem z XIV wieku nie dawał oczekiwanej ochłody. Podziwialiśmy, owszem, ale jakby krócej.
Trzeba będzie jeszcze tam wrócić innego dnia przy bardziej sprzyjającej pogodzie.
A jeszcze, popatrzcie jaki ten Rynek. Jest mocno stromy. I teraz dziwicie się, że serialowy „Ojciec Mateusz” może nim pędzić na rowerze? Zastanawiam się, ile razy przekroczył tam limity prędkości na rowerze. Mandaty pewnie płacili za niego podczas przerw w kręceniu zdjęć.

Kamienica Oleśnickich z XVI wieku to ta biała z prawej strony na zdjęciu powyżej. Aż ciarki nas przechodziły, kiedy zauważyliśmy obok panią ubraną we wzorzysty, elegancki strój ludowy sięgający jej do samych kostek. Musiało jej być bardzo gorąco nawet jak siadała w podcieniach wspomnianej Kamienicy.
Pierwsze chałsty miłej ochłody łyknęliśmy wchodząc niżej do kamienicy, w której mieściła się Zbrojownia Rycerska. Należała ona do Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej. Można było się tam przebrać w średniowieczne „stroje”, no i pstrykać zdjęcia. Albo wysłuchać legend sandomierskich podanych w niezwykle bezpośredniej formie. Młodzi słysząc to omal nie kwiczeli.
Zdjęcia były dość osobiste, więc nie mogłem któregoś tu pokazać.
Porządne orzeźwienie, aż za zimno, poczuliśmy zwiedzając Podziemną Trasę Turystyczną prowadzącą piwnicami rynkowych budowli.
Przyszło poznać wrażenia na temat Sandomierza XVI-wiecznego podróżnika.
Średniowieczne zapasy żywności i trunków, pewnie już dawno przeterminowane.


Po wyjściu z piwnic przeżyliśmy szok. Znowu gorąco.
Znalazł się pomysł i na tę chwilę. Wąwóz Królowej Jadwigi. Sandomierska legenda głosi, że niegdyś Królowa Jadwiga utknęła tam jadąc saniami. Miejscowi pomogli jej wydobyć się stamtąd, za co w podziękowaniu otrzymali jedną Jej skórzaną rękawiczkę. Stąd nazwa Wąwozu.

Po wyjściu z Wąwozu trafia się na pięknie tam usytuowany Kościół pw. Nawrócenia Św. Pawła Apostoła. Pierwotnie w XII wieku postawiono w tym miejscu drewniany kościół, a pierwszy murowany zbudowano w XV wieku.
W środku znaleźliśmy miły chłodek.

Tyle jeszcze pozostało do odwiedzenia i opisania.
Myślę, że prawdziwy turysta nigdy nie ma dość odwiedzanych przez siebie miejsc. Zawsze planuje powroty.
Do zobaczenia.