Trwa tzw. długi weekend czerwcowy.
Ostatnie dni były ciepłe. Nie spadła ani kropla deszczu. Aby uniknąć gorąca wybrałem się na wycieczkę o wczesnej porze dnia. Słońce i 20 stopni ciepła. Do takiej wyprawy nie potrzeba było dalekich wyjazdów. I na dodatek okazała się ona całkiem bezpłatna.
Rozpocząłem od J. Strzeszyńskiego w Poznaniu, a skończyłem w domu po pokonaniu ok. 15 km. Rejon mi dobrze znany, ale nie tak rano. Zatem nowość.
Dojazd na start zielonymi trasami. Po drodze przy przejeździe kolejowym spotkałem połacie kwitnącego czerwcowego kwiecia. Głównie maki.



Przy J. Strzeszyńskim i Stawach Strzeszyńskich obok mostku na rzeczce Bogdance. W pobliżu są tereny podmokłe, ale o tej porze nie spotkałem wiele gryzących owadów. Więcej było ludzi przemierzających trasy strzeszyńskie. Pieszo, z psami, na rowerach.

Nie można odmówić sobie przyjemności nadjeziornych. Szczodra tamtejsza natura.
Kto by spodziewał się, że o tej porze zobaczę pływaka, który przypłynął z drugiej strony sporego przecież jeziora. I… popłynął z powrotem.




Potem trasą rowerową, a zarazem i pieszą nad Rusałkę. Popatrzcie na te widoki.


Nad J. Rusałka już od samego rana opalały się… „rusałki”, ale nie tylko. Przy plaży była tablica z informacjami m. in. o temperaturze wody w jeziorze.

W pobliżu kręciło się sporo wron siwych. Jedna z nich skrzeczała głośniej. Niemal podeszła do mnie. Zapewne po coś dobrego.


Kwiaty z drogi powrotnej.

Miłego odpoczynku.