






Dzisiaj prezentuję Wam jedne z ostatnich moich zdjęć fotograficznych. Na pierwszym planie wielki głaz narzutowy o wadze niemal 150 ton. To gnejs, olbrzymi gnejs, pochodzący gdzieś z gór Skandynawii. W czasie epoki lodowej został pewnie odłamany od skały macierzystej i przeniesiony przez olbrzymi lądolód. Aż na teren dzisiejszej Polski. Gdy olbrzymia czapa lodowa zaczęła u nas topnieć, zostawiła go.
A propos gnejsów, są to skały nazywane przeobrażonymi. Tworzyły się we wnętrzu Ziemi miliony lat temu. Panowały tam wysokie ciśnienie i niemałe temperatury. Bardzo dynamiczne procesy. Potem jeszcze większe siły powodowały wynoszenie wynoszenie tych ton, setek, lub milionów ton skalnej macierzy na powierzchnię ziemi. Tak powstawały góry.
Na fotce widać głaz podobny do wielu innych. Ot, kolejne zdjęcie. 150 ton nie za wiele mówi. Jako ludzie nie mamy zmysłu wagi. Ciężar potrafimy określić tylko za pomocą dodatkowych narzędzi. Zmysły człowieka działają w ograniczonym zakresie, narzędzia również.
Na głazie widać mało mówiące większości ludzi kolorowe plamy. To porosty. Jedne z mniejszych organizmów na ziemi. Ani to zwierzęta, ani rośliny. Ich historia na Ziemi sięga dziesiątek prawdopodobnie pięćset milionów lat. Były jednymi z pierwszych, które mogły zasiedlić naszą planetę, albo też… inne ciała niebieskie. Z eksperymentów przeprowadzonych w 2005 roku temu wynika, że porosty wytrzymały przez 15 dni w przestrzeni kosmicznej, czyli w skrajnie niekorzystnych dla życia warunkach. Po powrocie na Ziemię zaczęły na nowo życie.
Te porosty ze zdjęć rosną na kamieniach i na gałązkach miłorzębu. To organizmy pionierskie. Na wiosnę zanikają, jakby martwieją, zapadając w stan spoczynku od wiosny do jesieni. W zimie pojawiają się na nowo.
Do zobaczenia.