





Wczoraj przyniosłem kwiaty na groby moich rodziców i dziadków. Zapaliłem znicze. Cmentarze były we Wirach i w Luboniu. Między tymi miejscowościami jest może kilka kilometrów odległości. Prowadzą tam drogi, w większości polne. Na jednych polach podrastają oziminy, inne zostały niedawno zaorane. Na razie nie było tam jeszcze maków, modraków, czy rumianków.
Za to wiele żółciejących mniszków lekarskich. Zainspirowały. Postanowiłem za tydzień podjechać z zupełnie niezanieczyszczone okolice i zebrać mnóstwo tych kwiatków na syrop z mniszka. Jest to naturalny specyfik o działaniu przeciwzapalnym uodparniający organizm. Dla mnie jest on dobry na początku wiosny do herbaty, zamiast cukru.
Zaskoczenie, że do kwiatów na cmentarzu licznie przylatywały pszczoły. Na mniszkach polnych też wiele pszczelego rodu, a na jednym kwiatku trafiła się nawet mrówka.
Wczoraj było ciepło, może 15 stopni Celsjusza. Mnóstwo ludzi wyszło z domów i spacerowało pośród pól. Jeszcze nigdy tam tylu nie widziałem.
Spacery wiosenne mogą być nie tylko przyjemnością i pomagać w spaleniu wielkanocnych kalorii. Na wiosnę są one ważne dla zdrowia.
Na odcinkach ogrodowych widać było rozkwitające drzewa owocowe, np. morele. Przy szosach, dzikie śliwy. W Luboniu spotkałem pierwszą tej wiosny rusałkę pawie oczko. Nic w tym dziwnego, gdy teraz zakwita wiele znanych i nieznanych z nazwy kwiatków.
Do zobaczenia.