















Nazwa miesiąca ma stary słowiański rodowód i pochodzi od srogich mrozów. W bieżącym roku nie było aż takich mrozów. Śnieg zaś w większości roztopił się.
Przekonałem się o tym w czasie ostatniej wycieczki na leśne starorzecze w okolicach Rogalina pod Poznaniem. Warcisko jest tam bardzo kręte, bo tak nim kiedyś płynęła Warta wśród leśnego otoczenia. Wiele drzew jest przewróconych. Dużo przeróżnych przeszkód. Tak więc podobną wyprawę proponuję raczej zapalonym miłośnikom lasu i natury. Pozostali mogą obejrzeć moje zdjęcia fotograficzne.
Na początku widać, jak z drewnianego mostu nad starorzeczem zostały już tylko fragmenty konstrukcji. A dalej bobrowe rewiry.
W jednym miejscu zobaczyłem prawie prosty pień drzewa długości może 15 m leżący na ziemi. Cały okorowany i pocięty w kilku miejscach, co kilka metrów. Trafili tu ludzie?- pomyślałem. Gdy podszedłem bliżej okazało się, że to całkiem bobrza robota. Po chwili przyszła podejrzana myśl. A może to ludzie podpatrzyli umiejętności drwalskie bobrów? Chyba jednak tak.
Po drodze na starych powalonych pniach drzew istne zatrzęsienie różnych lutowych grzybów. Dzięki nim ten martwy drzewostan względnie szybko spróchnieje do końca i zostanie przerobiony na materię przydatną w lesie. Myślę, że „umiejętności” grzybów mogą być dobrą inspiracją dla dzisiejszych ludzi, np. jak sprawnie przerabiać różne odpadki. Nie wiadomo, czy nie jest to prawdziwa przyszłość ludzkości. Gratka dla futurologów.
Na starorzeczu było jeszcze sporo lodu. W niektórych miejscach zaś rozmarznięta woda pięknie błękitniejąca w pełnym słońcu. Obok sporo śladów działalności tych zwierząt. Także tarzawiska, czy ich miejsca błotnej kąpieli dzików.
Chodząc po opisanych nieco chaszczach przy starorzeczu miałem wrażenie, że podobne miejsca lubili zapewne leśni ludzie sprzed setek lat lub tysiącleci. Są zbliżone przyrodniczo do pierwotnych nadrzecznych lasów z mokradłami.
Do zobaczenia.