Dziś kilka spotkań ze zwierzętami.
Z łabędziem
To duże ptaki stacjonujące nad jeziorami, a czasem także na rzekach. „Mój” łabędź wyszedł na brzeg stawu. Wygramolił się na drewniany podkład. Było słonecznie, czyli doskonała pogoda na ptasią toaletę. Mimo że to ptaki sporych rozmiarów, to jednak zręczne i staranne.
Z sójkami
Na zdjęciach widać pierwsze spotkanie z sójką. A było to tak. Najpierw rozstrząsając wyschłe liście na ziemi trafiła na jakiś smakołyk. Jak zauważyła mnie, od razu odfrunęła ze zdobyczą na gałąź pobliskiego drzewa. Nie dałem za wygraną, by ją sfotografować. Schowałem się za gęstym drzewem iglastym. Między jego gałęziami znalazłem nieco wolnej przestrzeni z widokiem na sójkę. W takich warunkach raczej mnie nie widziała. Siedząc na gałęzi trzymała w pazurkach jakiś smakołyk. Zapamiętale dziobała pożywiając się z radością.
Inną sójkę zauważyłem później, jak co jakiś czas zlatywały na ziemię gałązki. Bombardowanie? Nie. Wystarczyło podnieść głowę, by zobaczyć, jak ptak energicznymi szarpnięciami dzioba wyrywał gałązki na drzewie. Te spadające widocznie nie były dobrej jakości. W końcu znalazł odpowiednią i z nią odleciał. Przydała mu się pewnie do budowy gniazda. Taki spryciarz.
Z mewami
Fotografowałem je w czasie wichury przy wzburzonym morzu. Mewy siedziały na plaży czekając, co też Bałtyk wyrzuci im dobrego. Różne gatunki mew. Podziwiałem, jak wszystkie one szukały tu i tam, a przy tym nie przeszkadzały sobie wzajemnie. Jedne stały w wodzie, inne pływały, kolejne odpoczywały. Gdy podmuchy wiatru stały się silniejsze, a woda zimniejsza, zdarzało się, że mewy wsuwały swoje łebki pod skrzydło. Były i akrobatki, bo prawie nieruchomo stały na jednej nodze. Tak to przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych wszystkie trwały przy brzegu, każda jednak na swój sposób.
Do zobaczenia.