W maju na Łęgach Rogalińskich obok dębów możemy znaleźć dużo kwiatów, najwięcej żółtych, białych i fioletowych. Bywają całe połacie barwnego kwiecia. Czasami mam ochotę położyć się wśród zieloności i kwiatków. Sielanka. Ale, ale. Post miał być o dębach i fotografowaniu. Właśnie.
Jak to dzieje, że zdjęcia wychodzą nam co prawda, ale nie ma jakiegoś szału. A przecież w czasie ich robienia wydawało się, że będą wyjątkowe, unikalne. Odpowiedzi może być wiele.
Jedna z nich, to brak w tych zdjęciach jakiejś historii, tego osobistego przeżycia, które towarzyszyło nam w czasie ich wykonywania. Niekiedy świat wydaje się niesamowity, ale bardzo trudno to odtworzyć. Samo kalkowanie nie wystarcza. Moim pomysłem na taki kłopot jest bardziej indywidualne podejście. Pomysł powinien wylęgnąć się w głowie. Potęgę drzewa można oddać na różnoraki sposób. Jeden zrobi to, gdy obok drzewa ustawi kogoś albo coś o znanej wielkości, np. człowieka, rower, pudełko zapałek, jakieś zwierzę. Drugi podejdzie do tego samego drzewa i będzie robił zdjęcia jego korony kierując aparat pod górę. Trzeci zrobi fotografie w pozycji leżącej i z podniesionym obiektywem. A czwarty? Ten nie zadba o pomysł w czasie fotografowania, ale zacznie szaleć w postprodukcji po swojemu komponując obraz, podkręcając bardzo kolory i w ten sposób znajdzie się na dobrej drodze do grafiki.
Na Łęgach Rogalińskich nieraz widziałem pary nowożeńców, a obok fotografów. Wspomnę przy tym o pewnym znanym fotografie ślubnym, Jacku Siwko, którego podcasty fotograficzne swego czasu ujęły mnie i wiele ich przesłuchałem. Może być kojarzony z Niezłymi aparatami. Warto zajrzeć na: https://www.facebook.com/niezleaparatypodcast/
Do pewnych rzeczy dochodzi się stopniowo i kosztem dużej pracy. Dlatego czasami dobrze jest skorzystać z usług fachowca. Ważne chwile naszego życia mogą być dobrze sfotografowane. Takiego czasu nie da się już powtórzyć.
Do zobaczenia.