Najprostszy sposób na kilkunastokilometrową wycieczkę to znaleźć jakiś szlak turystyczny. Wyznaczona trasa będzie prowadziła znaną i sprawdzoną już trasą. Niemniej jednak ilość ciekawych szlaków turystycznych jest jednak ograniczona.
Na ten mankament jest prosta rada. Wystarczy w miarę szczegółowa mapa i trochę chęci. Przedstawiona dzisiaj wycieczka miała prowadzić drogami polnymi.
Na mapie widoczne są drogi główne. Te są wyasfaltowane. Takie bywają bez poboczy. Chodzenie nimi wiąże się z ciągłą uwagą, czy nie nadjeżdża jakiś samochód. Minusem takiej trasy są też spaliny. Wykreślamy je więc na etapie wyszukiwania trasy. Jeżeli zdarzą się, to najwyżej krótkie ich odcinki niezbędne, aby dojść do właściwej drogi.
Po wyszukaniu znaleźliśmy odpowiednią trasę „polną”. Miała zacząć się we wsi Sątopy, przed Nowym Tomyślem. Okolice te mają dawne tradycje olęderskie. Kilka wieków temu była tam puszcza, może nawet nieprzebyta.
Z Sątopów po drodze były prawie same pola. Między nimi aleje drzew. Zadrzewienia śródpolne wyhamowywały wiatry chroniąc w ten sposób pola. Widzieliśmy też charakterystyczne pozostałości olęderskie, jak domy i uprawy chmielu. Przeszliśmy przez wieś o nazwie Cicha Góra. Potem skręt w lewo. Po chwili trafiliśmy na bociana w gnieździe. Stojąc coś delikatnie przesuwał. Pewnie jaja. W oddali słychać było jakby ryk silników. Okazało się, że kilometry na południe robiono próby samolotowe lotów wspólnych z użyciem dymu wskaźnikowego. Stąd zdjęcie z grupką trzech samolotów i smugami na tle chmur. Tak przygotowują się do pokazów lotniczych.
Jak okazało się, że jesteśmy znacznie przed czasem odjazdu pociągu, zmieniliśmy pierwotną trasę na dłuższą, przez Bukowiec do Porażyna. Trafiliśmy na okaz zółtopomarańczowego grzyba rosnącego na pniu drzewa. Był to żółciak siarkowy, po odpowiednim przygotowaniu jadalny (wyłącznie młode okazy). Na surowo trujący. Czasami nazywa się go grzybem kurczakiem lub kurczakiem z lasu przez podobieństwo smakowe do białego mięsa. Tuż przed Bukowcem widzieliśmy na polach fioletowe pasy facelii wysianej jako poplon. Była ona zjawiskowa nie tylko dla nas, ponieważ jest to roślina miododajna, czyli krzątały się tam owady. W Bukowcu trafiliśmy na liczne kapliczki przydrożne, skowronka, a także na właściwą drogę prowadzącą do Porażyna. Na tej drodze spotkaliśmy zająca i wcale nie szaraka, bo raczej był brązowawy.
Dziękuję za wyjaśnienia udzielone mi na grupach „grzybowych” i „wiejskich” FB.
Do zobaczenia.