Po raz kolejny do jeziora, na rowerze. Tym razem nad Lusowskie. Choć leży ono zaledwie 5 km na zachód od granic Poznania, niewielu Poznaniaków je zna. Dlaczego?
Zazwyczaj niezbyt lubię pokonywać te same trasy. Aby dojechać do tytułowego celu wybrałem znaną wyasfaltowaną trasę Nad Jeziorem, a więc wzdłuż Jeziora Kierskiego, prowadzącą z Krzyżownik do Kiekrza. Nie spotkałem tam komarów. Tym bardziej przyjemny postój na jednej z plaż, gdzie można było w spokoju popatrzeć na wodę i poruszające się powoli żaglówki, kajaki, łódki, windsurferów. Znalazły się też malutkie żagielki.
Północny kraniec Jeziora Kierskiego to ciągnące się trzcinowiska. Między nimi kikuty drzew, którym w takich warunkach udało się przetrwać. Nieco dalej wypływa rzeka Sama. Zboczywszy nieco zauważyłem suszące się sieci. To gospodarstwo rybackie.
Czas migał szybko. Zajrzałem jedynie do kościoła w Kiekrzu pięknie położonego na wzgórzu nad wodą.
Stamtąd niedaleko do plaży w Kiekrzu i pobliskich ośrodków żeglarskich. To świat dla miłośników sportów wodnych. Ale nie tylko. Wiem o Poznaniance, która spędziła nad Kierskim urlop 2020 roku. Mówiła o tym z uśmiechem.
Trochę zjazdów i podjazdów, aż trafiłem do Rogierówka. W nieco ukrytym miejscu udało się odnaleźć unikatowy wiatrak – holender, placówka Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. Można powiedzieć, że stoi on w ogrodzie. Do wiatraka zaprosiła bardzo miła gospodyni. Towarzyszył jej duży, ale równie sympatyczny pies, berneńczyk. Zwiedziłem ten unikatowy wiatrak.
Dalej przez pola i wioski dotarłem do Lusowa leżącego na północno-wschodnim skraju Jeziora Lusowskiego. Wieś ta ma bardzo stare początki. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1145 roku, kiedy została nadana przez księcia Mieszka Starego kapitule poznańskiej.
I ponownie kościół na wzniesieniu, lecz młody, tzn. z początków XX wieku, neogotycki. Jest pod wezwaniem św. Jadwigi i Św. Jakuba Apostoła. Jego częścią są resztki poprzedniej gotyckiej świątyni z XV wieku. Na murze kościelnym wisi tablica upamiętniająca słynnego mieszkańca Lusowa, gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, wodza naczelnego zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego 1918/1919 roku.
Jezioro Lusowskie ma czyste wody. Przy brzegach obok plaż wiele trzcinowisk. Sporo też ustronnych miejsc znanych w większości miejscowym. Wiele przyjemności zażyjesz na tamtejszych szlakach pieszych i rowerowych. Tylu miłych i otwartych ludzi.
A osamotnione, bo mniej dostępne uroczysko wśród bardziej podmokłych brzegów jeziora? Warto tam się zapędzić.
Znużeni rowerzyści odpoczywali na przystankach autobusowych, uprzejmi i uśmiechnięci. Przypominało to trochę górskie szlaki, na których ludzie stają się jakby lepsi, a na pewno – inni.
Na mojej dalszej trasie były Lasy Zakrzewskie, jesienią grzybne. Pośród lasu mogiły 6-8 tysięcy Polaków ofiar drugiej wojny światowej zamordowanych tam przez hitlerowców. Przed zakończeniem wojny wykopali swe ofiary i spalili, aby nie pozostawić śladów zbrodni i posadzili na tym las. Po latach natrafiono na zapadające się fragmenty ziemi na miejscu owych mogił. Dziś są tu kamienne pomniki w myśl powiedzenia, że kamienie mówić będą.
Na ostatek cienie na ścieżce rowerowej. Można powiedzieć, że z reguły wyprzedzały nas, aż powoli zakończył się dzień.
Mam nadzieję wybrać się kiedyś rowerem do Lusowa. Zostawię rower i dalej już pieszo obejdę całe jezioro.
Do zobaczenia.