Chodzi o Pawła Jechalika, gospodarza i sołtysa ze wsi Mężyk, nazywanego Syzyfem z Puszczy Noteckiej, wielkopolskie.
W wieku 72 lat siłą swoich mięśni, niemal bez pomocy innych, zaczął kopać rów między jeziorami Zdręczno i Górnym. Miał wózek do wywożenia ziemi, którego przepychał z urobkiem po zbudowanych przez siebie torach. Wieli drwiło z niego. Po 11 latach morderczego wysiłku (w 84 roku życia), zakończył pracę. Było to prawie w czasach nam współczesnych, bo w 1999 roku.
W tenże tytaniczny jak na pojedynczego i starszego człowieka sposób sprawił, że łąki na jego gospodarstwie przestały być zalewane w czasie powodzi. Dla swoich potomków.
Przypominam go raz jeszcze. Na pierwszy rzut oka wygląda to nierealnie, ale ten człowiek nie dysponował koparkami. Nie miał też za wiele środków finansowych.
Oby stał się zachętą, aby tracić ducha w bardzo trudnych sytuacjach oraz myśleć o przyszłości. Oby też nie zabrakło faktycznego wsparcia ludzkiego, jak i finansowego.
Dobrego piątku.