Jak, co roku, w styczniu lub w lutym zaglądam do Strzeszynka, aby zobaczyć co dzieje się w przyrodzie w pobliżu miejsc bogatych w wodę. Jezioro Strzeszyńskie, rzeczka Bogdanka, lasy i łęgi. W tym roku także zrobiłem taką wycieczkę.
Przy okazji polecam spacery wśród natury.
Lód na mokradle prawie stopniał. Zalany las trwa.

Niebieska woda świadczy o rzeczce Bogdance. Wyżej jest żółtawo-zielona, to zaś bagnisko.

Na podmokłej łące widziałem kolorowe szczygły. Udało się zaś sfotografować tylko czerwonawe krzaki, wśród których siedziały te ptaki.

Poszedłem na górkę przy jeziorze, skąd docierały „szczebioty” dzięcioła wielkiego. Dzięciołów sporo, a wszystkie niezwykle ostrożne. Ze sporej odległości zobaczyłem dzięcioła czarnego. Też płochliwy. W kuciu drzewa potrafi być zapamiętały. Na fotce przypuszczalnie efekt jego pracy.

Na suchej górce obniżającej się ku zalewisku i jezioru sporo powalonych drzew.
To również ostoja grzybów nadrewnowych. Na pniu ściętego przez bobry drzewa mnóstwo grzybów, najpewniej wroślaków różnobarwnych. W Polsce są traktowane jako niejadalne. Przypisuje się im właściwości lecznicze.

Płomienica zimowa to grzyb jadalny. W styczniu i w lutym możliwe jest więc grzybobranie. Ograniczyłem się do sfotografowania ciekawych okazów rosnących miedzy pniem, a odszczepiającą się od niego korą.


To rozszczepka pospolita. Wcale nie jest tak pospolita jakby świadczyła nazwa. Podobno ma piękny spód, ale dowiedziałem się o tym dopiero po powrocie do domu.

Co to za pień? Olsza? I fałszywa twardziel drzewa z tym szczególnym układem włókien? Wygląda, jakby ktoś w pewnym momencie owinął drzewo bandażem i rosło z nim dalej.

Na J. Strzeszyńskim pokrywa lodowa. Można przekonać się, że lód nie jest wcale taki gładki i przybiera przeróżne formy.




Po wodzie rozmarzającej od środka jeziora pływały łabędzie. Jeden wyszedł na lód, by wysuszyć się nieco i zadbać o urodę. Wiecie, że łabędzie najwięcej piór mają na szyi?
Zdjęcie wykonałem w odległości może 100 m.

Dobrego dnia.