Jest to lubuska trasa o długości 15-20 km. Ma swoje warianty. Tylko w części prowadzi tam szlak turystyczny. To wycieczka „lądowa”, bo jak wymienisz Drawę, od razu trafiają skojarzenia ze spływem kajakowym tą rzeką.
Na start najlepiej dojechać koleją i wysiąść w miejscowości Drawiny niedaleko Krzyża Wlkp. To na szlaku kolejowym Poznań-Szczecin. Dobrze zabrać ze sobą rower.
Po wyjściu początkowo jedziemy szosą asfaltową w kierunku do rzeki. W pewnym momencie jesteśmy w lesie. Dukt leśny jest tam przejezdny, ale w okresach bezdeszczowych dość piaszczysty. Na tym etapie zmierzamy na północ w pewnym oddaleniu od Drawy. Kto chce, może skręcić w prawo i od razu trafić nad rzekę. Ostatnio nie było tam komarów, czy meszek, albo kleszczy.
Jadąc głównym traktem ku północy i powoli ku Drawie trafiamy na osadę leśną Przeborowo. W niej znajdziemy stary opuszczony kościół (chyba z XVIII wieku) Budowle sakralne w tym miejscu były już od XVI wieku. Obecnie pozostały zaledwie mury szacownego zabytku. Wyposażenie jego wnętrza swego czasu zostało wywiezione do Krzyża Wlkp. oraz do Zielonej Góry. Dzwon ukradziono. Kto to mógł zrobić? Czy ten dzwon odzyskano? Mury kościoła otoczone są płotem. Dodatkowo „chroni je” duży pies biegający sobie swobodnie i straszący przybyszy. Chętnym na zobaczenie tego miejsca, polecam zaopatrzyć się w kij, którego boi się ten pies. Swoją drogą, jak nic się nie poprawi w stanie tego kościoła, to za jakiś czas po prostu zapadnie się.
Pojechałem dalej. Po drodze można było zobaczyć kilka leśnych budowli obronnych umiejscowionych niedaleko Drawy. Ciekawe jest ich położenie jakby wewnątrz wału przyrzecznego.
Trafiłem też na ciekawe starorzecze Drawy, a później na zdradliwe mokradło. To ostatnie wystarczy ominąć. Ma ono jedną niesamowitą atrakcję, okrężnicę bagienną. To biało kwitnące kwiaty. Wyglądają przedziwnie wyrastając pionowo z bagienka, a ponad powierzchnią wody sterczą piękne białe kwiaty. W moim czasie było ich kilka dużych kęp.
W końcu trafiamy nad Drawę. Dzika i wyjątkowa leśna rzeka. Przy brzegach drzewa. Część z nich jest martwa. Korzenie widać we wodzie.
Kiedy już nasycimy się Drawą, trzeba ruszyć w las na zachód. Pokonujemy malownicze okolice. Na jednym odcinku trafiłem o dziwo na spore ilości żółto kwitnących krzewów żarnowca. Do tej pory kojarzyły mi się one z wydmami nadbałtyckimi. Inne zaskoczenie, to mijana po drodze duża winnica.
Na końcu docieramy do Mierzęcina, z którego można powrócić koleją.
Kościół w Mierzęcinie datowany jest na XVIII wiek.
O Pałacu w Mierzęcinie w odrębnym odcinku.
Do zobaczenia.