Z Poznania do Rogalina rowerem najbliżej przez Starołękę i Wiórek. Wygodną trasą jest wariant przez Dębiec, Puszczykowo i Rogalinek. Jeżeli startujesz z Górczyna, lepiej będzie przez Luboń Żabikowo, Wiry, Łęczycę i dalej, jak przy poprzednim rozwiązaniu.
Najbardziej rowerowy jest jeszcze inny szlak, prawie w całości rowerowy i leśny. Trafimy na niego tuż po wyjeździe z Poznania za Dębcem na początku Lubonia. Wjazd łatwo znajdziesz w Luboniu na lewo ulicą 3 Maja. Krótki odcinek uliczny kończy się na plaży miejskiej nad Wartą. Jest to tuż za stadionem miejskim w Luboniu. Na plaży nadrzecznej zastosowano ciekawy myk. Na jej skraju jest wygodne przejście przez piasek wyłożone drewnianymi deskami. Wyobrażam sobie taką trasę spacerową nadmorskimi plażami. Cóż może byłby to tylko pomysł na czasy epidemii koronawirusa. Gdyby ktoś narzekał na spory koszt takiej inwestycji, to poprosiłbym go o porównanie z kosztem wybudowania nadmorskiej promenady.
Na lubońskiej plaży nie można się kąpać. Za to piękne są brzegi Warty porośnięte bujną roślinnością. Stamtąd szlak rowerowy prowadzi wzdłuż rzeki. Z początku można spotkać ludzi spacerujących z psami, albo biegaczy. Po drodze jest sporo ścieżek prowadzących nad brzeg Warty. Skorzystawszy z jednego takiego zejścia z brzegu zauważyłem zacumowane stateczki. Mógłbyś dopłynąć nimi pod warciański prąd do Rogalina, albo Śremu. Nie wiem jednak, czy pozwoliłaby na to głębokość rzeki.
Po pewnym czasie dotarłem do mostu przebiegającego nad starorzeczem do przedsiębiorstwa Luvena S.A., nazywanego przedtem Zakładami Chemicznymi w Luboniu, przez miejscowych Fosforami. Na zdjęciu widać pozostały fragment poprzedniego mostu żelaznego. To pamiątka po dawnej ponad 100-letniej świetności mostu, jak i Fosforów. Na tamte czasy unikatowym rozwiązaniem były łączenia elementów konstrukcji za pomocą solidnych nitów. W mostach nie stosowano wtedy technik spawalniczych.
Za mostem jest zjazd i szlak biegnie może kilometr przy starorzeczu zwanym Kocimi Dołami. Przejazd wygodny, ale jedno miejsce okazało się nie całkiem bezpieczne. Mniej więcej na środku spotkałem dwa piękne łabędzie z gromadką podrośniętych młodych. Młodziaki pierwsze wygramoliły się na brzeg i kaczym krokiem jęły zbliżać się sycząc groźnie. W ten sposób domagały się smakołyków. Nie miałem czegoś dla nich, więc odjechałem.
Na końcu Kocich Dołów tuż przed mostkiem piechotką puściłem się w lewo ścieżką wśród trzcin. Wiele tam pięknych kwiatów, pokrzywy rosły dalej z boku. Przez stary i wysłużony mostek dotarłem do lasu. Ścieżkami leśnymi dojechałem do osady Kątnik. Jest tam tylko jeden zamieszkały dom. W tych okolicach w czasie II wojny światowej wojska radzieckie zimą pokonały Wartę i zaatakowały Poznań.
Z Kątnika trasa prowadzi przy Warcie obok okazałych sosen. W pewnym momencie z lewej i prawej strony są starorzecza. W tym roku warciska te są mocno wyschnięte. Następny mostek jest nad rzeczką Wirynką, lewym dopływem Warty. I tam wody nie za dużo. Nad stromym brzegiem Wirynki zauważyłem niebieskogrzbietego odlatującego ptaszka. Pewnie był to zimorodek. Swą norkę ma przy którymś z wyższych brzegów kręcącej tu rzeczki. Dalej wzdłuż Warty wjeżdżamy w granice Puszczykowa, potem Puszczykówka. Na brzegu puszczykowskiej plaży zobaczysz kilka kroczących drzew. Przypominają one o wielkiej powodzi z 2010 roku, kiedy to Warta wystąpiła z brzegów i podmyła te drzewa zabierając ze sobą piaskowe podłoże.
W Puszczykówku postanowiłem nieco zboczyć ze szlaku do Muzeum Literackim Arkadego Fiedlera. W ogrodzie przymuzealnym znajduje się replika w skali 1:1 słynnego angielskiego myśliwca, Hawker Hurricane MK I. Taka pamiątka jest hołdem złożonym dzielnym polskim lotnikom, którzy w 1940 roku na tych maszynach walczyli w Bitwie o Anglię. Słynny Dywizjon 303 wzbudził tym podziw świata.
Potem przed Szpitalem w Niwce skręciłem do przystani wodniackiej nad Wartą i dalej do mostu w prawie 800-letnim Rogalinku. Za kościołem w prawo rozpoczynają się Łęgi Rogalińskie. Powoli pola ustępują rozległym wyrównanym terenom. Gdzieniegdzie widać monumentalne dęby. Część z nich jest sucha, za to mają interesujące kształty. Na zdjęciu przy jednym z takich suchych dębów wyrasta na razie kilkumetrowy dąb potomek okryty zielonym listowiem. Poza tym to po sianokosach przy ziemi było trochę łyso.
Czas szybko przebiegł, więc solidniejszy spacer wśród okazałych dębów pozostawiłem sobie na inną wycieczkę.
Wracając zatrzymałem się na moście w Rogalinku. Jest to dobry punkt widokowy. Po pewnym czasie spod mostu wypłynęły kolorowe kajaki zdążające pewnie do przystani w Puszczykówku. Łatwo tam dotrzeć z prądem rzeki. Niektóre kajaki dziwnie manewrowały dopływając bokiem do brzegu. To dzieci uczyły się samodzielnego wiosłowania.
Na trasę powrotną wybrałem już wygodniejszą trasę ścieżkami rowerowymi i szosami. Zatrzymałem się, aby odebrać telefon. Było to w Luboniu na drodze wśród pól. Uroczy widok dojrzewających jaśniejących zbóż. Zbliża się pora zbiorów.
Ostatni postój zdarzył się w Poznaniu przy jednej z Glinianek Świerczewskich. Na stromym brzegu na gałęzi wystającej z wody odpoczywała mewa. Robiłem zdjęcia. W każdej chwili mogła odlecieć.
Na końcu zliczyłem odległości. Przejechałem dziś blisko 60 km.
Do zobaczenia.