Czyżby? Sami rozstrzygnijcie, czy coś jest lepsze od AI. Temat tego postu jest jednak nieco inny.
Na zdjęciu tytułowym kilka już lat rosnący dąbek na wielkiej sośnie z rozwidlającym się pniem.
Żołędź dębu sam raczej nie dotarł na taką tam wysokość. Bo rośnie ok. 5 m od ziemi. Ptaszki też chyba nie. Typuję wiewiórkę, która go mogła wnieść i wcisnęła w szczecinę, a później zapomniała o jedzonku. Zresztą niedaleko tego miejsca widziałem ostatnio wiewiórkę, która pracowicie skakała po pniu innego wysokiego drzewa z malutką wiewióreczką w zębach. Taki trud. Co się nie robi dla swojego potomstwa, prawda?
Wiewiórka zapomniała, ale żołędź nie. Wzrósł bez zastanawiania się, czy to dobre miejsce, czy nie. Zaprocentowało. Tym bardziej, że dęby nie należą do drzew łatwo rosnących.
Skoro tak, to czy wielka sosna jest żywicielem tego dąbka? Jeśli jest, a na to wygląda, to mowa tu o współpracy międzygatunkowej. Zadziwiające. Wow.
W tym kontekście przypominają mi się wnioski, względnie przypuszczenia pewnego niemieckiego naukowca, którego nazwiska teraz nie mogę sobie przypomnieć. Specjalizując się w badaniach grzybów i innych małych organizmów przedstawiał jako ważny czynnik ewolucyjny, którym okazuje się współpraca międzygatunkowa. Znanym dziś przykładem takiego rozwiązania są choćby porosty. Uważa się je nawet za odmianę symbiozy.
Nie wszystko wiemy o otaczającym nas świecie. Na tym etapie myślenia być może był już 2 tysiąclecia temu grecki filozof Sokrates. „Wiem, że nic nie wiem”.
Dobrej soboty.