Wystartowaliśmy ze stacji kolejowej Mokrz, a doszliśmy do stacji kolejowej w Miałach. Kilkanaście kilometrów lasem. Dobre drogi leśne. Na mapie łatwo je znaleźć. Idąc nimi trudno się zgubić wśród puszczańskich niekiedy wysokich wydm. Mijana roślinność urozmaicona, jak na tamte rejony. Skoro o tej porze trafiliśmy na nieliczne grzyby, mogliśmy podziwiać naturę i prawdziwie odetchnąć od miasta.
Porosty są bioindykatorami. Świadczą, że okoliczne środowisko jest zdrowe dla człowieka.
Coraz więcej pająków krzyżaków. Jednak zbliża się jesień i babie lato.
Borówki brusznice są jadalne. Nie polecam zbyt dużych ilości na raz. Są też wykorzystywane leczniczo. Mają właściwości bakteriobójcze oraz regulują czynności układu pokarmowego. Przesada w ich używaniu nie pomaga.
Młoda kania i zaczynające kwitnąć wrzosy.
Tuż przed Miałami kilka jezior. Na fotkach J. Główki.
W tamtejszym sezonie grzybowym (zazwyczaj wrzesień, październik) w Mokrzu i Miałach wysiada istne mrowie grzybiarzy. Wtedy są one chyba najczęściej odwiedzanymi przystankami kolejowymi na całej trasie z Poznania do Szczecina. To naprawdę niewielkie stacje. Z opowieści kolejarskich można się dowiedzieć, że niegdyś zatrzymywały się tam nawet pociągi pośpieszne, by mogli wsiąść całe zastępy grzybiarzy obładowanych wielkimi koszami czarnych łebków i prawdziwków. A całkiem spora ich część jechała na Śląsk. Wśród kolejarzy to właściwie tajemnica poliszynela co do takich „dodatkowych przystanków”, że umawiano się o to z kolegami maszynistami.