To słowa Shreka. Wyjaśnienie, o co tu chodzi, można znaleźć w drugiej części postu.
Ale od początku. Kilka dni temu znalazłem się na mokradłach przy J. Strzeszyńskim w Poznaniu. Mimo suszy przez poprzednie dni teren ten był pełen wody i na nic się zdały kalosze. Nie dało się tam wejść. Słońce prażyło. Bogactwo zieleni, mnóstwo żółciejących kosaćców. Żabki uciekały do wody, bo trudno je było zauważyć w ostrym świetle i podchodzić ostrożnie.
Potem wracałem trasą pieszo-rowerową wzdłuż rzeczki Bogdanki. Tradycyjnie zatrzymałem się przy mostku, pod którym rzeczka wpływała do J. Rusałka w Poznaniu. I na tym mostku od strony bobrzej tamy jest owo malowidło przedstawiające Shreka, które zamieściłem na pierwszym miejscu pod tytułem postu. Nad J. Rusałka łowi wielu wędkarzy. Ale, ale.
Niezależnie od tego zrozumiałem, co tak naprawdę znaczyły zacytowane słowa Shreka skierowane do natarczywego Osła na początku ich znajomości. Kto widział filmy, wie, że w końcu zaprzyjaźnili się. Tak to potrzeba było czasu i starań, a i kłopotów, aby rozkwitła prawdziwa przyjaźń.
Jeszcze zdjęcie przedstawiające „bagno” Shreka, tzn. położone niedaleko malowidła. Wydaje się, że taki a nie inny stan mokradła nie jest jednak dziełem poczciwego Shreka. To naturalny wygląd lasu na wieloletnim mokradle.
Dobrego poniedziałku.