Wieczorem widać więcej. Tak sobie pomyślałem, jak przygotowywałem zdjęcia do dzisiejszego posta.
Wykonałem je we Wirach czekając na autobus, by powrócić nim do domu. Słońce powoli obniżało się w swoim biegu. Pojedyncze modraki pyszniły się wśród trawy. Na niewielkim wzniesieniu młode konie. Tu i tam rosły stare wierzby. Na jednej z nich niewielka drabinka, a między konarami skryta siedziba. Wychodząc z dolinki widać było górną część wieży kościoła we Wirach.
Na szczęście nie spotkałem tam wtedy komarów.
I tak czas mignął, jak z bicza strzelił.
Do zobaczenia.