Mam na myśli tzw. Saharę Lubońską. Znałem ją sprzed wielu lat. Był to obszar piasków przylegający swego czasu do Poznańskiej Fabryki Nawozów Fosforowych w Luboniu (potocznie: Fosfory). Rozciągał się na kilkaset metrów, może kilometr i więcej, aż do rzeki Warty, a w innym kierunku, do wydmowego lasu zaliczanego nieco tylko dalej do otuliny Wielkopolskiego Parku Narodowego. Dawniej wśród tamtejszych piasków wyrastały co najwyżej niewielkie brzozy. Do takiego stanu środowiska przyczyniały się zapewne odpady i wyziewy z niegdysiejszych Fosforów.
Na tamtym terenie archeolodzy znaleźli prastare pozostałości ludzkiego bytowania (z mezolitu?).
Sięgając do jeszcze dawniejszą historię, Pustynię faktycznie utworzyła rzeka, Warta. Naniosła piaski.
Po latach zajrzałem tam znowu. Okazało się, że obecnie nie ma wstępu na ten obszar. Jest własnością prywatną. Wydobywa się i sprzedaje piasek oraz żwir.
Zajrzawszy na „Saharę” od innej strony przecierałem oczy ze zdumienia. Teraz ten obszar nie ma już charakteru „pustynnego”. Porasta go bogatsza roślinność. Są zbiorniki wodne. Ku mojemu zdziwieniu uciekła przede mną stamtąd czapla siwa, widziałem koziołka beczącego podczas umykania. Był też mały zaskroniec. Co się więc stało przez te lata?
Na tym zakończyłbym wątek kryminalny, tj. kradzieży pustyni. Takie przestępstwa nie podlegają ściganiu.
Rzecz jasna, do ideału dalej prowadzi wcale nie najłatwiejsza droga. Ważny w tym wszystkim kierunek jest kierunek, ku któremu zmierzamy.
Do widzenia.