Nie mają one wiele wspólnego z legendarnym songiem Jacka Kaczmarskiego pt. „Mury”. Ta pieśń wykonana z niedalekiego klifu nadmorskiego mogłaby wywrzeć porażające wrażenie albo… nie.
Tymczasem ten post jest o ostatniej południowej ścianie kościoła, czy może raczej o mocy Bałtyku, który w ciągu kilkuset lat „zabrał” niemal 2 km wybrzeża, aż „dotarł” do starego gotyckiego kościoła pod wezwaniem św. Mikołaja w Trzęsaczu.
Kiedy świątynię tę wybudowano, tj. na przełomie XIV i XV wieku, była jednym z najokazalszych wiejskich kościołów na ówczesnym Pomorzu Zachodnim. Wzniesiono ją na miejscu poprzedniej budowli sakralnej z 1124 roku.
2 marca 1874 roku odbyło się tam ostatnie nabożeństwo. Wtedy kościół był zaledwie metr od nadmorskiego klifu, a może jeszcze mniej. Jego wyposażenie wywieziono do Katedry w Kamieniu Pomorskim, do nowego kościoła w Trzęsaczu oraz do świątyni w Rewalu. Niektóre eksponaty są w muzeach w Berlinie i w Szczecinie.
Czasami morze w okolicach Trzęsacza wyrzuca na brzeg mocno już starte cegły. Najczęściej po burzy. To pewnie pozostałości z tamtego kościoła, ale mogą być też z dawnego cmentarza przykościelnego.
Dziś wspomniana ostatnia ściana kościoła ma długość 12 m. i wysokość 6 m. Jest odpowiednio zabezpieczona przez destrukcyjną działalnością morza, ale nie ma absolutnej pewności, czy czasami nie runie w dół.
Do zobaczenia.