W 2019 roku podjechałem pociągiem do Piły Kaliny. Stamtąd najbliżej do jednej z bardziej krętych rzek Wielkopolski, do Gwdy. W okolicy tej meandruje ona i ma tak do samego ujścia, do Warty. Idąc na południe z biegiem rzeki dostrzegłem małe stadko łabędzi. Zatrzymałem się, aby nie przestraszyć ptaków, tym bardziej, że widać było cztery szare łabędzięta. Obserwowaliśmy się wzajemnie. Widać było niepewność w łabędziej społeczności. Dorosłe nie wiedziały, co zrobić. Dopiero po pewnym czasie kilkadziesiąt metrów obok wylądował samotny ptak i od razu zaczął podpływać ku stadku. Nie minęła chwila jak ten nowy łabędź popłynął dalej, a … za nim wszystkie młode, jedno za drugim. W ten to sposób łabędzi problem został rozwiązany. A ja pomyślałam, że to chyba było łabędzie przedszkole i właśnie trafiłem na zmianę warty u opiekunów. Od tamtego czasu mam jeszcze większy szacunek do tych okazałych ptaków.
Czy wiecie?
Że czasami łabędzie nieme w jednym lęgu mają i szare, i białe pisklęta. Jak dorosną, wszystkie będą białe. Tak jak w baśni Hansa Christiana Andersena o brzydkim kaczątku, znajdą swoich i będą piękne.