Ładnych kilka lat temu mieliśmy w Wielkopolsce mroźniejszą zimę. Wtedy niewielka rzeka Wirynka, będąca lewym dopływem Warty, prawie że zamarzła. Prezentuję zdjęcia z tamtego czasu.
Zamarzanie rzek to w naszym klimacie sytuacja wyjątkowa. Łatwiej można spotkać zamarznięte stawy i jeziora. Do jednego i drugiego potrzeba ujemnych temperatur przez dłuższy okres czasu. Nieprzerwanie. W nocy i w dzień. Im niższa temperatura, tym lepiej dla lodu.
Jeżeli chodzi o wodę płynącą łatwiej zamarznąć strumieniom i potokom, a później mniejszym rzekom, nie wspominając o dużych. W początkowej fazie lód pojawia się na brzegach. Z postępem mrozu narasta, aż w końcu może zakryć powierzchnię całego strumienia. Gdy wysokie ujemne temperatury trwają wystarczająco długo, cała rzeka może zamienić się w lód, aż do dna. Takie warunki były spotykane w czasie zlodowaceń, szczególnie na pobrzeżach lądolodu.
W przypadku naszej Wirynki zamarzła ona nie całkiem i w miejscach zimniejszych (ocienione, zagłębione). Na odcinkach bardziej nasłonecznionych lód nie zdołał utrzymać się. Spójrz na ostatnie zdjęcie.