Trasa do Strzeszynka prowadzi w granicach Poznania. Można nią przejechać rowerem, albo przebiec lub przejść pieszo. Doskonała na przewietrzenie się, poza tym antykaloryczna. W przeważającej części prowadzi lasem. Przy silniejszym wietrze będzie tam cicho i nieco cieplej. Wszystko to sprawia, że trasę tę polecam różnym ludziom niezależnie od ich kondycji i sił.
Można rozpocząć ją według wyboru: z Ogrodów, Woli, Golęcina lub Strzeszynka. Zależy, gdzie kto mieszka i ile chce przejść, czy przejechać. Stąd dystans kilku, kilkunastu, albo nawet dwudziestukilku kilometrów. Najkrótsze byłyby warianty spacerowe, np. dookoła Jeziora Rusałka albo dookoła Jeziora Strzeszyńskiego.
Moja wyprawa
Wybrałem rower, ponieważ łatwo mi było dojechać na Ogrody ścieżkami rowerowymi. Obok Botanika wystarczyło zjechać ulicą Botaniczną, by od razu znaleźć się nad Jeziorem Rusałka. Sporo ludzi przy Botanicznej zostawia swoje samochody i stamtąd rozpoczyna spacer.
Na początku spotkamy kwiaty i znicze. Przypomina to o tym, że Jezioro Rusałka jest sztucznym akwenem wybudowanym w czasie II wojny światowej przez żydowskich więźniów. Wielu zostało pomordowanych.
Nieco dalej warto zejść z roweru. Przy brzegach rosną okazałe drzewa, niektóre pochylone nad wodą. O tej porze roku jest tam dobra okazja do zrobienia zdjęć w starym prawie czarno-białym stylu. Być może niektórzy odkryją urok takich fotek. Proszę nie szukać w aparacie specjalnego trybu zdjęciowego. Wystarczy tryb auto, bo z reguły światło w zimie nie będzie zbyt mocne.
Nieco dalej przy pomoście widokowym doznanie szokowe, morsy. Ludzie-morsy zanurzeni we wodzie, ręce splecione i założone z tyłu nad głową. Zagadałem i okazało się, że stoją tak od kilku ładnych minut. Zamieniliśmy z sobą kilka zdań na temat odporności organizmu. W międzyczasie znalazła się też konkurencja. Nowa grupa młodzieży zaczęła rozgrzewać się przy brzegu. Biegacze? Gdy odjeżdżałem stamtąd, powoli weszli oni do wody. Przy okazji nasunęła mi się myśl, że od czasu późnojesiennych wypraw rowerowych jakoś jestem zdrowy.
Z ciekawostek, nad Rusałką kręcono fragmenty filmu „Ogniem i mieczem”, w którym jezioro to „udawało” wody Dniepru.
Na drugim końcu Rusałki przy mostku na rzeczce Bogdance można znaleźć kolejne ciekawe miejsce. Spora tama bobrowa dzięki której mamy tam całkiem spore rozlewiska. Ktoś skomentował, że wypływająca obok tamy strużka wody, to niedoróbka. Nic podobnego, wręcz odwrotnie. Bobry to doskonali budowniczowie. Wiedziały, co robią zostawiając ten nieduży strumyk. Dzięki temu woda Bogdanki wpływa do Jeziora Rusałka, a zalany jest teren przed.
Po pół godzinie zwiedzania wsiadłem ponownie na rower i dojechałem do Jeziora Strzeszyńskiego. W przeciwieństwie do lata nie ma tam teraz zbyt wielu ludzi, tylko nieliczni spacerujący i… morsy. Miejscowe morsy. W pobliżu mają tam swój klub. Na pomoście stali dwaj wędkarze. Z drugiej strony pływały kaczki. Na jeziorze w najgłębszym jego miejscu (17 m) pływa biały aerator. Jest to urządzenie napędzane siłą wiatru natleniające wodę i przeciwdziałające zarastaniu jeziora. Na brzegu Strzeszynka stoją ciekawe twory artystyczne. Jeden z nich, wielkie pały cukrowe, przypomniał o świętach. Dalsza moja trasa wiodła dookoła Jeziora Strzeszyńskiego. Minąłem kilku biegaczy. Po przeciwnej stronie jeziora jest interesujące miejsce porośnięte roślinnością bagienną.
W końcu trzeba było powrócić do domu, tą samą trasą. Po drodze spotkałem nowe niespodzianki, tym razem kwiatowe. W Botaniku przy samym wejściu kwitły ciemierniki białe. W sprzyjających jak w tym roku warunkach klimatycznych kwitną w grudniu, stąd inna nazwa rośliny „róża Bożego Narodzenia”. Przy ulicy Polskiej trafiłem na żywopłot z kwitnącymi na żółto forsycjami, a przy Bułgarskiej obok szosy następne kwiecie, to na ostatnich zdjęciach.
Do zobaczenia