Wybrałem się na wycieczkę rowerową rozpoczynając ją w Czempiniu. Tak się złożyło, że już na początku spotkałem wiele zwierząt, głównie młodych oraz chorych.
Przyglądając się pewnemu kociakowi zauważyłem, że trzyma w zębach mysz. Zapewne upolował ją. Być może udało się mu to po raz pierwszy. Jednak tak był ciekawy fotografa, że z przejęcia wypuścił swoją zdobycz. Po chwili mysz odżyła i uciekła chyba, bo kot już jej nie znalazł. Zdziwił mnie ten kot polujący na myszy, bo myślałem, że współczesne koty w olbrzymiej większości zatraciły już tę umiejętność. Więc ostatecznie „mój” kot obszedł się smakiem. Nie wyglądało, by ktoś go dokarmiał.
Potem dotarłem do Stacji Badawczej Polskiego Związku Łowieckiego w Czempiniu. Postała w 1958 roku. Jest to jedyna w kraju taka placówka, i jedna z kilku w Europie prowadzonych przez myśliwych. Mają tam również ośrodek rehabilitacji dla dzikich zwierząt, które są chore lub osłabione, czy ranne. Gdy uda się je wyleczyć mogą na powrót wrócić do swojego naturalnego środowiska. Ponadto hoduje się tam ptaki drapieżne i dzikie króliki, a później wypuszcza je, aby zasiedliły nowe tereny. Zacne inicjatywy.
Na okazałej tablicy informacyjnej można było przeczytać kilka wartościowych stwierdzeń, które nie dla wszystkich są oczywiste. Zacytuję jedno z nich:
„Gdy znajdziesz w trawie małą sarenkę albo jakieś inne młode zwierzątko nie dotykaj go pod żadnym pozorem. Jego mama na pewno jest w okolicy. Dla jego bezpieczeństwa zostawia go i przychodzi do niego wtedy, gdy jest głodne”.
Po jakimś czasie trzeba było wracać do domu (40 km). Stąd kilka zdjęć wykonanych ze ścieżek rowerowych.
Do zobaczenia.