Przedstawię ciekawe zjawisko początków fenologicznej zimy. Nazwałem je różą lodową ze względu na interesującą naturę zagadkowego tworu nieco podobnego do końcówki komórki nerwowej, zwanej dendrytem. Róża, bo jest piękne.
Róże te zauważyłem na jeziorach i stawach. Trafiają się na wodzie stojącej. Są charakterystyczne dla początkowej fazy tworzenia się lodu, kiedy mrozy już trochę zagoszczą.
Z czasem, gdy mrozy trwają już dłużej, róża powoli powoli traci swój skomplikowany rys, ale widać jej główne zarysy. Na dalszym jeszcze etapie mrożenia stopniowo zanika.
Zwracałem się o wyjaśnienie tego zjawiska do geografów, glacjologów, klimatologów, a także przedstawiłem je na niektórych grupach FB. Padały różne odpowiedzi. Nie dane mi było jednak uzyskać rozwiązania takiego na 100 %.
Jest to więc w dalszym ciągu lodowa tajemnica.
Możliwe, że taka róża tworzy się w miejscu dość płytkim, gdzie na dnie zbiornika leży skupiona na niewielkiej przestrzeni materia organiczna podlegająca dość intensywnym przemianom. W ich wyniku wydziela się ciepło, które wędruje ku górze ogrzewając od spodu wierzchnią warstwę nowego lodu lub wody.
Róże lodowe zaprezentowałem na zdjęciach z okolic Rogalinka.
Do zobaczenia.