Było to kilka lat temu chyba w październiku w trakcie długiej wycieczki rowerowej z Leszna do Poznania. Trasa przejazdu prowadziła przez kilka zabytkowych siedzib ziemiańskich. Powoli zbliżałem się do końca mojej wyprawy. Byłem zmęczony przejechanymi kilometrami i znużony ciągnącymi się dalekimi krajobrazami.
W pewnym momencie przy jednej z polnych dróg pod Mosiną, powiat poznański, stanąłem jak wryty. Trudno się tego spodziewać pod koniec długiej wyprawy. Zaczarowane wydarzenie.
Najpierw było słychać wszechogarniający szmer, a potem coraz wyraźniejsze odgłosy. Wszystko to zlewało się w całość i zbliżało. Po chwili na niebie pojawiło się mnóstwo ptactwa. Wpierw „niewielkie” sylwetki na tle ogromnych chmur. Potem coraz ich więcej i więcej. To ogromne ilości lecącego ptactwa. Setki lub tysiące dużych ptaków w locie. Trochę to trwało aż w końcu zdecydowały się wylądować na okolicznych polach. Nie przeszkadzałem im stojąc na drodze zauroczony zjawiskiem, którego do tej pory nie widziałem. Jak osiadły na ziemi wśród zielonego zboża ozimego dochodziły pomieszane odgłosy ptasie.
Zdjęcia nie są w stanie oddać niesamowitości, niezwykłości tamtych wrażeń.
Zwróciłbym jeszcze uwagę, jak wielkie są chmury, na tle których owo ptactwo powoli obniżało swój lot.






Do zobaczenia.