Tytuł sugeruje, że istnieje taki rezerwat rzeczny. Niestety nie, choć dobrze by było, gdyby to się ziściło. Tereny przy rzece Płytnica na odcinku między osadą Prądy, a jej ujściem do Gwdy, są wyjątkowe.
Mam wrażenie, że tworzenie nowych parków narodowych, czy rezerwatów przyrody, z biegiem czasu staje się coraz trudniejsze. W związku z tym mamy do czynienia ze swego rodzaju zastojem. Czy to nie dziwne w czasach niespotykanego „trendu ekologicznego”?
Być może potrzeba innego projektu, jakichś odmiennych form współistnienia z naturą, np. rezerwat rzeczny.
W ogóle to nie słyszałem, by gdziekolwiek na świecie istniały rezerwaty rzeczne. Odróżniałbym je od prawnie unormowanych rezerwatów przyrody. Rezerwaty rzeczne mogłyby pozwalać na zachowanie dzikiej i nie przekształconej przez ludzi natury. Ale widziałem też niemało pozytywnych przykładów, jak natura sama sobie daje radę, nawet na terenach bardzo przekształconych przez człowieka. Wystarczy jej nie przeszkadzać.
A teraz rośliny „rezerwatu rzecznego Płytnica”.
Podobnie jak, w przypadku innych rzek leśnych, jest tam większe bogactwo przyrody. Więcej życia i bardziej dorodne formy istnienia.
Bez porządnego ubioru lepiej tam nie wchodzić. Mokro i gęsto. Każdy krok dobrze jest stawiać z ostrożnością.
Świeże dębowe listki wyglądają, jakby je ktoś wyciągnął z wody.

Paprocie sięgają 1,5 do 2 m. Czasami tworzą całe kępy.


Okazałe porosty świadczą o zdrowym środowisku.

Jeszcze nie widziałem w naturze tak wielkich skrzypów. Od metra do 2 m wysokości.
Lasek przybrzeżnych skrzypów.

Młody ostrożeń.

Liść to, czy motyl?

W długich spodniach i koszuli pokrzywy są niegroźne.
Gdy trafi się pomiędzy większe egzemplarze warto podnosić ręce do góry.

Z lewej szczawik zajęczy, jadalny, ale lepiej nie przesadzać z ilością. Nie rozpoznaję tej rośliny z prawej. W każdym razie jest fotogeniczna.


W okolicach Płytnicy coraz częściej można spotkać strzelające niecierpki drobnokwiatowe.

Bodziszek leśny znakomicie nadaje się do zielnika fotograficznego.

Pod koniec mojej wędrówki przy Płytnicy.
Czas było wyjść z gęstwiny i wdrapać się na okoliczne wzgórze. Potem powrót do punktu startu.

Do zobaczenia.