










Odpowiadając na zachętę jednej z Was podjechałem autobusem w pobliże poznańskiej Bogdanki. Było to miejsce, z którego niedaleko do znanego mi bobrzego królestwa. Za sprawą tych zwierząt na administracyjnym terenie Poznania istnieją rozległe zalewiska pełne drzew i krzewów. Choć to mniej znane, ale takie miejsca wbrew sądom niektórym ludzi, są dobrym inwentarzem miasta.
Z przystanku autobusowego podszedłem do popularnego wśród mieszkańców Poznania znakowanego szlaku pieszego, jak i rowerowego biegnącego wzdłuż niewielkiej rzeczki Bogdanki. Nie brak tam błotka, ale też nie było ono zbyt wielkie i uciążliwe. Poprzednia noc mroźna, stąd na jednym zdjęciu możesz zobaczyć intrygujący lodowy wzór. Na terenach rzecznych spowolnień została nad ranem cienka lodowa warstwa. Dalej na Bogdance kilka mniejszych bobrowych wyhamowań. Wyglądało, jakby rzeczka ta niespodziewanie stanęła, tak leniwie płynęła na tym odcinku.
Niedaleko za tym skręciłem w prawo, by dojść do mostu na Bogdance. Niedaleko tego miejsca była większa już tama bobrowa. Co charakterystyczne, takie tamy zazwyczaj są budowane z przerwami zostawionymi przez wspomniane przemyślne zwierzęta. To po to, aby nadmiar wody przed tamą mógł spokojnie spływać niżej. Bobry to jednak nieźli fachowcy od wodnej inżynierii.
Jutro o samym leśnym zalewisku.
Do zobaczenia.