Odszczepieńcy
W poprzednim odcinku pisałem o kolejach losu niewielkiego ludu, który przeżywał trudne chwile. O Sklawinach. Wydaje się, że wybrnęli oni z najcięższych kłopotów. Zaczęli z sobą współpracować dzięki czemu przetrwali. Osiedlili się na rozległych łąkach w pobliżu Wielkiej Wody.
Nie wszyscy mieli tam tak samo. Pewien szczep nie wiedząc czemu trzymał się z boku tego plemienia, tak gdzie były wielkie lasy. W tych lasach nie rosło aż tak wiele drzew, jak w późniejszych nieprzebytych puszczach. Ale nie brakowało brzóz, olch oraz dębów. Udawały się im polowania na sarny, dziki, zające, rzadziej dzikie konie. Umieli budować domy z drewna. Zbierali też kawałki kory rosnących w lesie drzew.
Olbrzymia większość ludu sklawińskiego zajmowała się uprawą roli. Brakowało im jednak smacznego mięsa upolowanych zwierząt, które rzadko zapuszczały się na ich łąki.
Sklawinowie łąkowi nie mieli chęci do wymiany, stąd w ich pożywieniu brakowało urozmaiconego pokarmu. Dlatego zazdrościli Leśniarzom, bo tak nazywali ów szczep ludzi polujących w lesie. Stąd zdarzały się zatargi, a nawet zabicie ludzi.
Po jednym z takich krwawych starć Sklawinowi zebrali się pod wielkim starym dębem, gdzie rozstrzygali spory. Tym razem jednak jeszcze przedtem postanowili wypędzić cały szczep Leśniarzy. Raz na zawsze.
W czasie obrad nie uznano nawet wielkiego daru złożonego społeczności sklawińskiej z upolowanej zwierzyny i najlepszego drewna brzozowego. Wygnano więc leśny szczep.
Ci zaś widząc nieprzejednaną postawę większości zdecydowali na wypłynięcie po Wielkiej Wodzie, z jej nurtem. Szybko pobudowali drzewne pokłady pływające i zgromadzili się na nich z zapasami żywności i skór zwierzęcych. Odpłynęli wcześnie rano zanim opadły nocne mgły.
A co stało się później, o tym w następnym odcinku.