albo georginie. Są z rodziny roślin astrowatych. Pochodzą z Ameryki Środkowej. Niektóre przyjmują nawet formy drzewiaste.
Ostatnio w poznańskim Botaniku przy fotografowaniu kwiatów podeszła miła Pani i zapytała o krzesełeczko składane, którego używam czasem przy wykonywaniu zdjęć. Chodziło też o to, jak robić ostre i nieporuszone zdjęcia. Była rozmowa. Na odchodne poradziłem, by po prostu robiła więcej zdjęć. Łatwiej wtedy wybrać te lepsze. No i można się jeszcze czegoś nauczyć. To jednak złudzenie, że wszystko przychodzi samo.
Aby zdjęcie było nieporuszone, trzeba spełnić kilka warunków. Wpierw przemyślenie, co ma być przedstawione na konkretnym zdjęciu. Aparat fotograficzny to nie karabin maszynowy. W takiej sytuacji łatwiej też o skupienie. Przed naciśnięciem migawki istotne będzie zatrzymanie się. Towarzyszącą osobę można zachęcić, że jak się spieszy, to niech sama idzie do przodu. Potem zostanie dogoniona.
I pytanie, co zrobić, gdy nie mamy statywu, aby zdjęcie wyszło bez poruszenia. Najlepiej oprzeć się o coś stabilnego, np. o ścianę, płot, drzewo, ułożyć aparat na murku, siąść na ławce, uklęknąć. A jak tego wszystkiego nie ma? To stanąć w lekkim wykroku, obie ręce trzymają aparat. Przy takim chwycie łokcie powinny być przysunięte do tułowia.
Problemem może być też paradoksalnie naciśnięcie spustu migawki w aparacie. To prawda, że bez tego nie będzie zdjęcia. Takie naciśnięcie jednak powinno być w miarę lekkie i płynne. Dobrze jest trafić na środek „guziczka”. Gdy model aparatu pozwala na wyostrzenie przy lekkim naduszeniu migawki, zróbmy to nieco wcześniej, a dopiero później finalne zdjęcie, czyli mocniejsze naciśnięcie.
Jeszcze jedna moja tajemnica. Z reguły pierwsze zdjęcie jest bardziej narażone na mikroporuszenia, dlatego robię pop nim jeszcze jedno albo dwa. Kolejne z coraz większym wyczuciem. Reszty dopełni praktyka.
Pozostaje życzyć wykonania udanych zdjęć.